Jeżeli któryś właściciel witryny internetowej, polskiej, myśli, że czymś w zupełności niemożliwym jest próba podpicia anglojęzycznego rynku, jest w wielkim błędzie. Pewnie trudno o powtórzenie wielkiego sukcesu choćby Facebooka, ale ten webmaster, który posiada względnie popularną stronę i chciałby najzwyczajniej przetłumaczyć ją na angielski, w zasadzie uzyskać dochodowy ruch ze Stanów Zjednoczonych oraz reszty typowo anglojęzycznych państw, to w sumie powinien uwierzyć we własne możliwości.